Witajcie Drogie Testusie !
Pogoda nas nie rozpieszcza. Książki przeczytane, a
melancholijna aura sprawia – że nic nam się nie chce. Postanowiłam umilić Wam
ten czas fascynującą pielęgnacją.
Przedstawiam Wam mój asortyment na deszczowy dzień :
1.
Zestaw Aussie Miracle Moist – szampon, odżywka i
mgiełka
2.
Lirene – Antycelulitowa Mezoterapia (remodelator
sylwetki, reduktor cellulitu i tkanki tłuszczowej)
3.
Kosmetyki do twarzy Thalgo (ampułki, maska i żel
punktowy)
4.
Olejek poprawiający kondycję rzęs i brwi
5.
Peeling oczyszczający Sylveco – (korund, skrzyp
polny, drzewo herbaciane)
Zacznijmy !
Krok nr 1. Linia kosmetyków do włosów suchych i zniszczonych,
zawiera australijski olejek z orzechów makadamia.
- szampon
21,99zł
- odżywka
24,99 zł
- mgiełka
14,99 zł
* ceny z
Rossmana
To moja ulubiona seria. Szczególnie ze względu na
fascynujący zapach i działanie. Uwielbia go również mój Ukochany, bo zapach utrzymuje
się we włosach bardzo długo.
-Szampon doskonale się pieni, super oczyszcza skórę głowy i
zdecydowanie mniej plącze włosy. Jest niewiarygodnie wydajny! Zauważyłam, że
moje włosy mnie się puszą i elektryzują podczas suszenia. To jeden z moich
ulubionych szamponów, który bardzo polecam!
Ocena: 10/10
-Odżywka. Na plus: wystarczy naprawdę 3 minuty by włosy
stały się miękkie, gładkie i lśniące. Równie cudownie pachnie, świetnie i
równomiernie się aplikuje, także niesamowicie wydajna i doskonale wygładza,
zmiękcza włosy. Posiada bardzo wygodne opakowanie, za które można ją nawet
pokochać. Odżywka jest niesamowita! Już podczas spłukiwania czuć ogromną
różnicę.
Ocena: 9/10
-Mgiełka. Żeby nie było tak cukierkowo… z tym produktem się
nie polubiliśmy. Oczywiście wygoda, łatwa aplikacja i zapach jest sporym
walorem tego produktu. Jednak sądzę, że delikatnie obciąża włosy, szybciej się
przez to przetłuszczają i są jakby „klejące”.
Stosowałam ją na mokro i na sucho. Jakoś nie zauważyłam spektakularnego
efektu po jej użyciu. Używam jej gdy zamarzą mi się fale czy loki – bo dodatkowo
podkreśla skręt i lekko je nawilża. Trzeba jednak uważać z ilością. Podsumowując
: lubię ją, ale mogłabym się bez niej obejść.
Ocena: 5,5/10
Krok nr 2. Lirene Serum do ciała antycellulitowe 200 ml
Antycellulitowa Mezoterapia 200 ml
- ok. 27 zł
Ciekawy produkt. Treściwy, ładnie pachnie, świetnie się
aplikuje i nie pozostawia dyskomfortu. Stosowałam go co drugi dzień. Niestety
nie zauważyłam aby moje uda były mniejsze w obwodzie czy cellulit mniej
widoczny. Jednakże to serum zasługuje na pochwały. Doskonale zmiękcza skórę,
wygładza ją i nawilża. Jest dużo lepsze niż nie jeden balsam regenerujący.
Polecam go zwłaszcza podczas wysiłku fizycznego – odżywia i wspiera skórę.
Chętnie sięgnę po niego ponownie.
Ocena: 8,5/10
Krok nr 3. Kosmetyki do twarzy Thalgo Purete Marine (cena
zestawu ok 300zł)
- ampułki,
koncentrat normalizująco-oczyszczający ok
130zł
- maska
oczyszczająco-matująca ok. 90zł
- preparat
punktowy ok. 75zł
Nie znałam
tej marki wcześniej dlatego tym bardziej optymistycznie podjęłam się
testowania. Są idealne dla mojej trądzikowej skóry.
-Ampułki.
Jedna fiolka starcza na dwa użycia. Szybko się wchłania i ku mojemu zdziwieniu
– łatwo się ją aplikuje – pomimo lejącej konsystencji. Zużyłam już 4 i powiem
szczerze, że buzia owszem jest miękka i gładka, ale niczego poza tym nie
zauważyłam. Nakładam ją po zmyciu maski. Niestety nie poprawiła stanu mojej
skóry.
Buzia choć
nadal się przetłuszcza to znacznie mniej eksponuje pory. Gdy nakładam podkład –
widzę, że powstaje znacznie mniej „dziurek”. Mam wrażenie, że zmniejszyła się
również po nich ilość zaskórników.
Ocena: 7/10
-Maska
posiada kremową konsystencję. Zawiera naturalną glinkę, oczar wirginijski oraz algi.
W opisie produkt ma właściwości łagodzące, przeciwzapalne i ściągające. Wynika
z tego iż powinna matowić, regulować nadmierne wydzielanie sebum, ściągać pory
i delikatnie oczyszczać skórę.
Nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów. Za tę cenę spodziewałam
się cudów. Maska po dłuższej znajomości zyskuje w moich oczach. Odświeża buzię,
wygładza ją i nadaje jej blasku. Skóra staje się po niej gładsza. Faktycznie
pory stają się mnie widoczne, a krosty pojawiają się dużo rzadziej. Wciąż mam
mieszane uczucia co do niej. Niby efekty jej pracy są widoczne, ale moje wymagania
są dużo większe.
Ocena: 7,5/10
- Żel punktowy. Oj, pogniewaliśmy się. Żel nie potrafił
usunąć nawet drobnego stanu zapalnego przez noc. Nałożony na krosty – nic , a
nic nie chciał uczynić. Ani zasuszyć, ani zmniejszyć obrzęku – a już tym bardziej
poradzić sobie ze zwykłym pryszczem. Nie wiem, nie wiem… Pomyślałam, że to
pewnie wina poduszki czy kołdry, w którą mogłam wytrzeć produkt. Ale nie!
Nałożyłam żel w ciągu dnia i nosiłam dzielnie przez 6h – i co? I też nic ! Mi
nie pomógł. Stosowałam punktowo na twarz i dekolt. Kompletnie nic nie
zauważyłam. Bardzo kiepski.
Ocena: 2/10
Na usprawiedliwienie tych kosmetyków dodam iż najlepiej
działają gdy stosuje się je razem. Osobno wypadają dość mizernie, ale w
zestawie są interesujące dla mojej buzi. Jednak te ceny…ech.
Krok nr 4. Olejek z
chin. Nie wiem konkretnie jak się nazywa, ale jest dość ciekawy. Przypomina
działaniem olejek rycynowy i tańsze odżywki do rzęs dostępne w Polsce. Po wielu
przeczytanych recenzjach stwierdziłam, że te wszystkie pochwały są dość
naciągnięte.
- cena ok. 7zł
Jednak olejek działa i to dość prężnie. Po 4 dniach moje
rzęsy widocznie przeszły metamorfozę. Są lekko dłuższe, mocniejsze i ciut
ciemniejsze. Największy efekt widać po pomalowaniu ich maskarą.
W moim przypadku po miesiącu stosowania - nie wyłaniają się
zachwycające firanki – ale rzęsy są w świetnej kondycji. Nie zagęszcza ich –
lecz bardziej działa na długość.
Oczywiście obsmarowuję nim także brwi, ale tu efekt jest
mniej widoczny. Włoski stają się grubsze, lśniące i troszkę dłuższe, ale bez
szału.
Kupiłam drugie opakowanie, bo po odstawiniu miałam wrażenie
jakby nadmiernie zaczęły wypadać (ale jest to dość częsty skutek uboczny po
odstawieniu większości odżywek do rzęs). Buteleczka nie jest wypełniona po same
brzegi – raczej 2/3. Konsystencja olejku, zapach neutralny. Starcza na miesiąc.
Ocena: 7/10
Krok nr 5. Peeling od Sylveco.
Uwielbiam kosmetyki tej marki
ze względu na naturalne składniki. Peeling jest drobnoziarnisty, bardzo
delikatny, kremowy i wydajny. Doskonały dla mojej wrażliwej skóry. Używam go co
trzy dni. Super się aplikuje dzięki słoiczkowi – choć podczas stosowania dostaje
się do niego woda. Świetnie oczyszcza, wygładza i zmiękcza skórę. Uwielbiam go
stosować zwłaszcza przed wykonaniem makijażu. Poprawia stan skóry i zmniejsza
widoczność porów i zaskórników. Jest naprawdę godny polecenia – zwłaszcza dla
skóry trądzikowej.
Cena – ok. 14zł
Ocena: 9,5/10
To na tyle moich dzisiejszych ekscesów kosmetycznych. Śledźcie
mojego bloga, a już w kolejnych dniach przygotuję dla Was kolejne propozycje
pielęgnacyjne prosto z moich zasobów.