piątek, 15 lipca 2016

Dzień nr 1 - propozycje kosmetyczne



Witajcie Drogie Testusie !

Pogoda nas nie rozpieszcza. Książki przeczytane, a melancholijna aura sprawia – że nic nam się nie chce. Postanowiłam umilić Wam ten czas fascynującą pielęgnacją. 



Przedstawiam Wam mój asortyment na deszczowy dzień :
1.       Zestaw Aussie Miracle Moist – szampon, odżywka i mgiełka
2.       Lirene – Antycelulitowa Mezoterapia (remodelator sylwetki, reduktor cellulitu i tkanki tłuszczowej)
3.       Kosmetyki do twarzy Thalgo (ampułki, maska i żel punktowy)
4.       Olejek poprawiający kondycję rzęs i brwi
5.       Peeling oczyszczający Sylveco – (korund, skrzyp polny, drzewo herbaciane)

Zacznijmy !
Krok nr 1. Linia kosmetyków do włosów suchych i zniszczonych, zawiera australijski olejek z orzechów makadamia.
- szampon 21,99zł
- odżywka 24,99 zł
- mgiełka 14,99 zł
* ceny z Rossmana


To moja ulubiona seria. Szczególnie ze względu na fascynujący zapach i działanie. Uwielbia go również mój Ukochany, bo zapach utrzymuje się we włosach bardzo długo.

-Szampon doskonale się pieni, super oczyszcza skórę głowy i zdecydowanie mniej plącze włosy. Jest niewiarygodnie wydajny! Zauważyłam, że moje włosy mnie się puszą i elektryzują podczas suszenia. To jeden z moich ulubionych szamponów, który bardzo polecam!
Ocena: 10/10

-Odżywka. Na plus: wystarczy naprawdę 3 minuty by włosy stały się miękkie, gładkie i lśniące. Równie cudownie pachnie, świetnie i równomiernie się aplikuje, także niesamowicie wydajna i doskonale wygładza, zmiękcza włosy. Posiada bardzo wygodne opakowanie, za które można ją nawet pokochać. Odżywka jest niesamowita! Już podczas spłukiwania czuć ogromną różnicę.
Ocena: 9/10

-Mgiełka. Żeby nie było tak cukierkowo… z tym produktem się nie polubiliśmy. Oczywiście wygoda, łatwa aplikacja i zapach jest sporym walorem tego produktu. Jednak sądzę, że delikatnie obciąża włosy, szybciej się przez to przetłuszczają i są jakby „klejące”.  Stosowałam ją na mokro i na sucho. Jakoś nie zauważyłam spektakularnego efektu po jej użyciu. Używam jej gdy zamarzą mi się fale czy loki – bo dodatkowo podkreśla skręt i lekko je nawilża. Trzeba jednak uważać z ilością. Podsumowując : lubię ją, ale mogłabym się bez niej obejść.
Ocena: 5,5/10

Krok nr 2. Lirene Serum do ciała antycellulitowe 200 ml Antycellulitowa Mezoterapia 200 ml
- ok. 27 zł


Ciekawy produkt. Treściwy, ładnie pachnie, świetnie się aplikuje i nie pozostawia dyskomfortu. Stosowałam go co drugi dzień. Niestety nie zauważyłam aby moje uda były mniejsze w obwodzie czy cellulit mniej widoczny. Jednakże to serum zasługuje na pochwały. Doskonale zmiękcza skórę, wygładza ją i nawilża. Jest dużo lepsze niż nie jeden balsam regenerujący. Polecam go zwłaszcza podczas wysiłku fizycznego – odżywia i wspiera skórę. Chętnie sięgnę po niego ponownie.
Ocena: 8,5/10
















Krok nr 3. Kosmetyki do twarzy Thalgo Purete Marine (cena zestawu ok 300zł)
- ampułki, koncentrat  normalizująco-oczyszczający ok 130zł
- maska oczyszczająco-matująca  ok. 90zł
- preparat punktowy ok. 75zł


 Nie znałam tej marki wcześniej dlatego tym bardziej optymistycznie podjęłam się testowania. Są idealne dla mojej trądzikowej skóry.


-Ampułki. Jedna fiolka starcza na dwa użycia. Szybko się wchłania i ku mojemu zdziwieniu – łatwo się ją aplikuje – pomimo lejącej konsystencji. Zużyłam już 4 i powiem szczerze, że buzia owszem jest miękka i gładka, ale niczego poza tym nie zauważyłam. Nakładam ją po zmyciu maski. Niestety nie poprawiła stanu mojej skóry.

Buzia choć nadal się przetłuszcza to znacznie mniej eksponuje pory. Gdy nakładam podkład – widzę, że powstaje znacznie mniej „dziurek”. Mam wrażenie, że zmniejszyła się również po nich ilość zaskórników.
Ocena: 7/10

-Maska posiada kremową konsystencję. Zawiera naturalną glinkę, oczar wirginijski oraz algi. W opisie produkt ma właściwości łagodzące, przeciwzapalne i ściągające. Wynika z tego iż powinna matowić, regulować nadmierne wydzielanie sebum, ściągać pory i delikatnie oczyszczać skórę.

Nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów. Za tę cenę spodziewałam się cudów. Maska po dłuższej znajomości zyskuje w moich oczach. Odświeża buzię, wygładza ją i nadaje jej blasku. Skóra staje się po niej gładsza. Faktycznie pory stają się mnie widoczne, a krosty pojawiają się dużo rzadziej. Wciąż mam mieszane uczucia co do niej. Niby efekty jej pracy są widoczne, ale moje wymagania są dużo większe.
Ocena: 7,5/10

- Żel punktowy. Oj, pogniewaliśmy się. Żel nie potrafił usunąć nawet drobnego stanu zapalnego przez noc. Nałożony na krosty – nic , a nic nie chciał uczynić. Ani zasuszyć, ani zmniejszyć obrzęku – a już tym bardziej poradzić sobie ze zwykłym pryszczem. Nie wiem, nie wiem… Pomyślałam, że to pewnie wina poduszki czy kołdry, w którą mogłam wytrzeć produkt. Ale nie! Nałożyłam żel w ciągu dnia i nosiłam dzielnie przez 6h – i co? I też nic ! Mi nie pomógł. Stosowałam punktowo na twarz i dekolt. Kompletnie nic nie zauważyłam. Bardzo kiepski.
Ocena: 2/10

Na usprawiedliwienie tych kosmetyków dodam iż najlepiej działają gdy stosuje się je razem. Osobno wypadają dość mizernie, ale w zestawie są interesujące dla mojej buzi. Jednak te ceny…ech.

Krok  nr 4. Olejek z chin. Nie wiem konkretnie jak się nazywa, ale jest dość ciekawy. Przypomina działaniem olejek rycynowy i tańsze odżywki do rzęs dostępne w Polsce. Po wielu przeczytanych recenzjach stwierdziłam, że te wszystkie pochwały są dość naciągnięte.
- cena ok. 7zł


 Jednak olejek działa i to dość prężnie. Po 4 dniach moje rzęsy widocznie przeszły metamorfozę. Są lekko dłuższe, mocniejsze i ciut ciemniejsze. Największy efekt widać po pomalowaniu ich maskarą.
W moim przypadku po miesiącu stosowania - nie wyłaniają się zachwycające firanki – ale rzęsy są w świetnej kondycji. Nie zagęszcza ich – lecz bardziej działa na długość.
Oczywiście obsmarowuję nim także brwi, ale tu efekt jest mniej widoczny. Włoski stają się grubsze, lśniące i troszkę dłuższe, ale bez szału.
Kupiłam drugie opakowanie, bo po odstawiniu miałam wrażenie jakby nadmiernie zaczęły wypadać (ale jest to dość częsty skutek uboczny po odstawieniu większości odżywek do rzęs). Buteleczka nie jest wypełniona po same brzegi – raczej 2/3. Konsystencja olejku, zapach neutralny. Starcza na miesiąc.
Ocena: 7/10








Krok nr 5. Peeling od Sylveco. 

Uwielbiam kosmetyki tej marki ze względu na naturalne składniki. Peeling jest drobnoziarnisty, bardzo delikatny, kremowy i wydajny. Doskonały dla mojej wrażliwej skóry. Używam go co trzy dni. Super się aplikuje dzięki słoiczkowi – choć podczas stosowania dostaje się do niego woda. Świetnie oczyszcza, wygładza i zmiękcza skórę. Uwielbiam go stosować zwłaszcza przed wykonaniem makijażu. Poprawia stan skóry i zmniejsza widoczność porów i zaskórników. Jest naprawdę godny polecenia – zwłaszcza dla skóry trądzikowej.
Cena – ok. 14zł
Ocena: 9,5/10










To na tyle moich dzisiejszych ekscesów kosmetycznych. Śledźcie mojego bloga, a już w kolejnych dniach przygotuję dla Was kolejne propozycje pielęgnacyjne prosto z moich zasobów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz